“Mama Mija” - Kreatywne Kobiety Rajczy. Wywiad
Spotykam się w restauracji Gościniec Rajec w Rajczy, z trzema dziewczynami, które założyły grupę dla kobiet i napisały projekt dla pań na co dzień wychowujących dzieci i zajmujących się tworzeniem domowego ogniska. Wybór miejsca jest nieprzypadkowy, gdyż to właśnie tutaj odbywała się większość spotkań grupy realizując projekt “Mama Mija”. Moimi rozmówczyniami są: Grażyna Skoczylas, Maria Mirowska-Jon i Kamila Szymańska-Sobel.
Jak się nazywa grupa, którą tworzycie?
GS: Grupa nazywa się, Kreatywne Kobiety Rajczy
MMJ: Trzeba podkreślić, że jest to nieformalna grupa.
Jak to się stało, że nawiązałyście współpracę?
MMJ: Grażyna wpadła na pomysł, żeby stworzyć grupę. Wyszła z inicjatywą w innym gronie osób i w innym miejscu, ale to były podwaliny.
GS: Zaczęło się od tego, że powodem założenia grupy, był brak jakichkolwiek możliwości dla mam z dziećmi, które mogłyby brać udział w warsztatach. Naszą wizją stały się Kreatywne Kobiety z Rajczy i z myślą o nich chciałyśmy stworzyć projekt.
No właśnie, jesteśmy dzisiaj tutaj po to, żeby porozmawiać o projekcie, który właśnie zrealizowałyście. Możecie coś więcej powiedzieć na ten temat?
MMJ: Projekt nazywa się Mama Mija. Nazwa nawiązuje do tego, że czas z małymi dziećmi przemija szybko, szczególnie kiedy są one zależne od nas całkowicie, trzymając się naszych, przysłowiowych spódnic. Istotnie jest, żeby w tym okresie mamy nie zapomniały także o sobie.
GS: Chciałyśmy zmotywować mamy, które mieszkają w Rajczy i okolicy, do tego żeby zrobiły coś dla siebie, nie patrząc tylko na to, że są mamami, żonami, że mają pełno obowiązków. Chciałyśmy, żeby uzmysłowiły sobie jakie mają marzenia i dążenia.
MMJ: Jesteśmy żonami mieszkańców z Rajczy, ale same nie pochodzimy stąd i w ten sposób postanowiłyśmy poznać inne kobiety.
GS: Tak, wszystkie jesteśmy spoza miejscowości. Jedne z nas mieszkają tutaj dłużej, inne krócej, ale nie mamy tutaj korzeni.
Czyli to też był taki sposób na poznanie się z ludźmi stąd?
GS: Tak
Jakie były działania projektu?
MMJ: Projekt był podzielony na kilka etapów, wśród których główną częścią były spotkania pod hasłem „Motywacja” z coachem-psychologiem, czyli trenerką osobistą Panią Anną Turyną. W trakcie tych spotkań motywacyjnych, nauczyłyśmy się wyznaczać sobie cele i dążyć do ich realizacji.
GS: Niektóre z nas - w tym ja - uzmysłowiłyśmy sobie jakie mamy cele. Nigdy wcześniej nie zastanawiałyśmy się nad tym czego chcemy w przyszłości, do czego dążymy. Również pod tym względem były to fajne spotkania.
Czyli można powiedzieć, było to zdefiniowanie swoich potrzeb po trochu?
GS: Tak. Moje codzienne życie skupiało się na tym, że są dzieci, że trzeba się nimi zająć, że jest praca i, że jest - w moim przypadku – narzeczony. Nigdy nie zastanawiałam się gdzie w tym wszystkim jestem ja. Co ja bym chciała zrobić, do czego bym chciała dążyć, gdzie się widzę w przyszłości? Dopiero po tych spotkaniach zaczęłam sobie określać cele, do których chcę dążyć.
Udało się poznać inne osoby?
MMJ: Było ciężko. (śmiech)
A dlaczego było ciężko?
MMJ: Grupa docelowa była mała - 10 osób. Obawiałyśmy się tego, jak będziemy selekcjonować te osoby, dlatego wytyczyłyśmy kryteria. Jak się okazało, nie było dużego zainteresowania projektem.
Jak myślicie, co było tego powodem?
GS: W miastach jest dosyć naturalne, że mamy korzystają z różnych form aktywności, zarówno fizycznej, jak i w formie warsztatów, czy szkoleń. Myślałam, że tutaj będzie podobnie. I się zdziwiłam. (śmiech)
MMJ: Wymyśliłyśmy sposób na rozszerzenie obszaru działalności na sąsiednie gminy…
GS: Bo projektem były bardziej zainteresowane kobiety spoza gminy…
MMJ: Tak, i skompletowałyśmy tę grupę dziesięciu osób…
GS: Bardzo ciekawych osób.
Powiedźcie, w skrócie, coś więcej o tej grupie.
GS: Cudowne mamy, ciekawe historie życiowe - bo też każda miała swoją - ciekawe zainteresowania, rozmaite kręgi, w których się obracają. Niesamowite kobiety, to trzeba przyznać. Bardzo fajnie, że udało się nam je poznać.
Nawiązałyście jakieś więzi?
GS: Myślę, że tak, bo poza projektem również mamy ze sobą kontakt min. na specjalnie założonym forum internetowym. Piszemy tam o wszystkim: o sprawach codziennych, o poradach, o tym co, chcemy robić w przyszłości. Niektóre mamy motywują się wzajemnie. Uważam, że powstało kilka dobrych pomysłów na kolejne projekty
Macie coś jeszcze do dodania?
MMJ: Pani trenerka Ania, jako specjalistka podczas prowadzenia warsztatów, stworzyła nam świetną atmosferę. Dzięki temu potrafiłyśmy się zgrać. Ustaliła też na początku pewne zasady. Dzisiaj robiłam porządki w materiałach i znalazłam kartkę z tymi zasadami, które m.in. mówią o tym, że powinnyśmy szanować czas innych oraz, że dyskrecja przede wszystkim… i to zadziałało.
GS: Tak, to było świetne. Dyskrecja panująca między nami, czyli że nic osobistego nie wychodziło poza naszą grupę. To było dosyć istotne w całym, naszym projekcie
MMJ: Ważne było także, to żebyśmy się otworzyły. Ciężko byłoby zrobić grupowe, a nie indywidualne warsztaty motywacyjne, gdybyśmy się krępowały siebie, swoich odczuć, swoich planów, marzeń.
Co było najtrudniejsze w realizacji projektu?
MMJ: Formalności i ustalenie terminu spotkań. Przy zakładanych siedmiu zebraniach trudno jest dograćgrupę dziesięciu osób, tak żeby każdej odpowiadała data. Ale nie wspomniałyśmy jeszcze o tatusiach-wolontariuszach (śmiech). Ich udział był bardzo istotny, ponieważ podczas naszych warsztatów zajmowali się dziećmi
GS: Tutaj trzeba przyznać, że mężczyźni bardzo wspomogli wszystkie panie.
MMJ: Oczywiście. Można nawet powiedzieć, że to była kluczowa kwestia. Szczególnie przy realizacji projektu, bo bez ich pomocy mogłybyśmy mieć problem, gdyby nie było opieki nad dziećmi.
Czyli można powiedzieć, że w pewien sposób tatusiowie zabezpieczyli ten czas, żebyście mogły go poświęcić dla siebie?
GS: To jest ich wkład w to, że mamusie są szczęśliwe i, że mogły bardziej skupić się na sobie
A co najciekawszego zapamiętałyście z projektu, co wniosło jakąś wartość?
GS: Mam tu taki nawet jeden cytat jednej z pań, który bardzo mnie wzruszył: „Najbardziej podobało mi się zadanie z kamyczkami, przy którym przypomniało mi się ostatnie 17 lat mojego życia. Zrobiłam teraz z tego bajkę dla swojej córki, która prosi mnie kiedy idziemy spać: ‘Opowiedz mi o sobie’” To mnie tak po prostu rozczuliło. To jest niesamowite i piękne, że teraz córka słucha bajki o swojej mamie.
MMJ: Ten projekt „żyje” właśnie w ten sposób.
Są jeszcze jakieś inne rzeczy, poza forum, co jest – moim zdaniem - sporą wartością, gdyż się zawiązała jakaś grupa?
KSS: Mnie jakoś psychicznie ten projekt uspokoił. Wiem teraz, że nie ma w tym nic złego, że potrzebuję wygospodarować trochę czasu dla siebie. Że to jest naturalna potrzeba każdego z nas. Myślę, że teraz bardziej o to walczę i sobie lepiej organizuję czas.
MMJ: Nie powiedziałyśmy też, że podczas projektu były spotkania z panią psycholog. Było także jedno spotkanie z makijażystką panią Joasią. Kolejna bardzo ciekawa postać, którą miło było poznać. Pani Joasia pokazała nam jak możemy o siebie zadbać, nie tylko duchowo, ale też fizycznie. Uświadomiła nam, że nie tylko możemy o siebie zadbać, ale wręcz powinnyśmy to zrobić – i tutaj ciężko się z nią nie zgodzić. Pozwoliła nam wypróbować kosmetyki, które przywiozła, zrobiła nam piękne makijaże i - co było zaplanowane w projekcie - zrobiłyśmy sesję, której efekty są pamiątką dla nas.
W jakiej dokładnie postaci są te pamiątki?
MMJ: W postaci naszych portretów w wykonanych makijażach, które powstały dzięki wolontariuszce-fotografowi Agnieszce.
GS: To trzeba podkreślić, że jako wolontariuszka z innej gminy, dokładnie z Ujsół, wspomogła nasz projekt. Sama się do nas zgłosiła i zaproponowała, że zrobi nam taką sesję bezpłatnie
To nie było zaplanowane w projekcie?
MMJ: Było zaplanowane, ale nie w formie wolontariatu. Myślałyśmy, że będziemy musiały za to zapłacić.
KSS: Albo jakiegoś tatusia poprosimy. (śmiech)
GS: Pani Agnieszka zaprojektowała nam również plakat do projektu.
MMJ: Ona również jest kobietą przyjezdną, żoną mieszkańca Ujsół. Szuka kontaktu z innymi kobietami.
Czyli, poza tym, że robiła zdjęcia, nie uczestniczyła w projekcie?
MMJ: Teoretycznie uczestniczyła, ale jako fotograf w sezonie weselnym, kiedy spotkania miały miejsce w soboty, niestety nie miała czasu.
Co wynosicie z projektu?
GS: Motywację do działania i nowe znajomości, które - mam nadzieję - zaowocują nowymi projektami. Wierzę, że uda nam się wszystko zorganizować. Stworzyłyśmy nowe grono kobiet, w którym możemy spędzać wspólne chwile. Pomimo, że projekt się zakończył, nie jest to powód, żebyśmy się nie spotykały regularnie, chociażby przy zwykłej kawie i rozmowie. Kontakt jest cały czas.
KSS: Zdecydowanie czuję się bardziej świadoma, zmotywowana. Czuję w sobie taka siłę, dzięki której mogę robić coś więcej, niż tylko wychowywać dzieci. Myślę, że w dużej mierze jest to zasługa Marysi, która zaangażowała się aktywnie w szkolenia motywacyjne, przekazując mi swoje uwagi, podsyłając materiały.
MMJ: Przekonałam się, że bezpośredni kontakt daje dużo więcej szkoleniowo niż książka. Być może jest to tylko moje odczucie, gdyż wiem, że niektórzy wolą czerpać wiedzę głównie z podręczników, które wystarczają im w zupełności do zmotywowania siebie.
Są różne typy osobowości, zależy kto, i jak przyswaja wiedzę.
MMJ: Pewnie tak. W moim przypadku wiele się wydarzyło i projekt spełnił wszelkie moje oczekiwania. Nie były to oczywiście oczekiwania zbyt wygórowane, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że w grupie zaledwie 10 osób, nie sposób zrobić szczególnie wiele. Najważniejsze było to, że przez te 3 godziny mogłyśmy myśleć i skupić się wyłącznie na sobie. Okazało się, że nawet tak mało czasu poświeconego tylko nam, daje efekty, bo często jest tak, że na co dzień o tym zapominamy.
Co jeszcze wynosisz?
MMJ: Działania, które w trakcie projektu wdrożyłam w swoje życie i, które - póki co – kontynuuję, a które zmieniły mój codzienny tryb życia. Wynoszę także wiarę w marzenia i moc wizualizacji, czy w coś co, przekazała nam Pani Ania w formie tworzonych przez nas map marzeń. Mam też wiele nowych planów, które chcę zrealizować.
Jakie plany?
GS: Myślę, że uda się nam zrealizować kilka projektów związanych z jedną z uczestniczek projektu Dorotką, która jest etnografem.
MMJ: Właśnie, powiedzmy coś o Dorotce, która jako etnograf bardzo dba o tradycję i powrót do niej. Przyłączyła się do nas nieformalnie, gdyż – pomimo, że pochodzi z Rycerki – jako mieszkanka Bielska, myślała, że nie może wziąć udziału w naszym projekcie. Przyłączyliśmy się też do Stowarzyszenia Lokalna Grupa działania Żywiecki Raj.
A co z kongresem kobiet? Bo również tam zaistniałyście z projektem Mama Mija?
GS: Odezwała się do nas pani Alina Bednarz, która jest przedstawicielką Kongresu Kobiet na terenie województwa śląskiego, informując o tym, że w listopadzie, w Katowicach odbędzie się Gala Kobiet Sukcesu, na którą nas zaprosiła. Pani Alina zasiada w kapitule, która wybiera 20 kobiet, z których z kolei wybierane jest 10, a następnie jedna. Dla nas sama obecność w gronie tych 20 kobiet, to jest wielki sukces. Na razie wysłałam jej kilka zdjęć z projektu i czekam na informację zwrotną.
MMJ: To wyróżnienie na skalę województwa i jest szansa, że ktoś o nas usłyszy.
Dziękuję za rozmowę.
Korekta: Marta Cymorek
Wywiad/foto: Szymon Waluś
Portrety studyjne; Agnieszka Czaja